Zasikane,
brudne, niewygodne, zatłoczone metro, które naprawdę ułatwia poruszanie się w
tym parszywym mieście. Co z tego, że drzwi zgrzytają, wszystko huczy a ktoś
próbuje wyciągnąć portfel z tylnej kieszeni zmieszanego turysty. Nigdzie nie jest
bezpiecznie. Kierunek Bronks? Nic trudnego. Kup sobie koszulkę z kolorowymi
liniami, a na pewno się zgubisz. Badanie mapy jest trochę bardziej
czasochłonne, ale może przynieść lepsze rezultaty. Poza tym w Nowym Jorku nie
da się zgubić, gdziekolwiek wysiądziesz Twoja orientacja nie powinna zostać
zaburzona, chyba, że jesteś idiotą. Nie raz zastanawiałam się co by było gdyby większość ulic w tym mieście miało nazwy? Czy ktokolwiek dotarłby tam gdzie chce?
Piętrowe
parkingi samochodowe obsługiwane przez
maszynę? To nie film ani reklama o
przyszłości.
Te przechowalnie aut stoją tam od wielu lat.
A u nas ciągle brak miejsc na zostawienie auta gdziekolwiek.
Dla każdego kinomaniaka NY jest miastem znanym z wielu filmów. Idąc ulicą nagle poznaje się miejsca dziwnie znajome, które widziało się nie raz. Po "Nocy w muzeum" żadne zwierzęta nie są mi obce, a mali kowboje to pikuś przy uświadomieniu sobie, że ta ogromna kupa kości jest prawdziwa, w dodatku kiedyś była otoczona skórą i pożerała słabszych.
Mnogość interpretacji w miejscach sztuki nowoczesnej to najlepsze uczucie jakiego można doznać. Kojarzenie miejsc nazywanych "muzeami" z nudnymi obrazami, ziewaniem i odhaczeniem kolejnego obiektu jest cholernie ograniczające. A co z pracami Cattelana? Klęczący Hitler, martwy koń czy papież przygniatany przez meteoryt? Kiedy pierwszy raz w Barcelonie byłam w miejscu pełnym różnych dziwnych instalacji towarzyszyło mi uczucie przytłoczenia, niezrozumienia tego co widzę. Ale z czasem po każdej wizycie w MOMa czy słynnym Guggenheim'ie co raz bardziej uświadamiałam sobie jak bardzo lubię sama dopowiadać sobie historię.
Naszyjnik
zaręczynowy? Chinatown, które mieści się od wielu lat na Manhattan’ie pokazało
klasę. Dziwne uczucie, kiedy nagle otoczenia zmienia się diametralnie, zupełnie
jakbyś wypadł z norki królika do nieznanego świata. Kraby, krewetki, langusty,
owoce, o których istnieniu na pewno nie wiedzieliście wcześniej. Wszystko się
świeci, błyszczy jakby wołało „SPÓJRZ NA MNIE", a w ciemności
tylko skośne oczy. Jakby wszyscy tam mieli jedną matkę.
Na większości skrzyżowań w centrum świata w Wielkim Jabłku stoi przynajmniej jeden policjant. Amerykanie są jednym z bardziej przewrażliwionych na punkcie bezpieczeństwa krajów na świecie. W końcu lepiej zapobiegać, niż leczyć. Nie bez powodu w większości domów można znaleźć broń. Stała czujność została wyssana wraz z mlekiem matki.
Zazdroszczę każdej osobie mieszkającej koło Times Square. Możliwość patrzenia jak i uczestniczenia w barwnych korowodach jest genialną okazją na zrozumienia wspólnoty nieznających się osób. Parady mają przeróżne charaktery, od marszów Polonii, zbzikowanych punków czy homoseksualistów. Szczególnie entuzjastycznie świętowane jest Halloween, każdy potrafi przygotować się do tego wydarzenia, ucharakteryzować się na mumie, wiedźmę lub znaleźć bardziej oryginalny strój. To jest coś czego cholernie mi brakuje w Polsce, w której wstyd jest chorobą narodową.