czwartek, 28 lutego 2013

Zimne dłonie księżnej Diany


Próba poznania miasta jest zadaniem dość skomplikowanym, mimo to frustracja jest bardzo nie na miejscu. Złość? Zdarza się. Ale jeśli wychodzę już poza granice własnego podwórka staram się nie mieć żadnych skrupułów, żadnych ograniczeń. Ruch samochodowy w Londynie porusza się z prędkością 19km/h, mimo to trzeba naprawdę uważać. Śmierć pod kołami czerwonego autobusu czy rozwścieczonej taksówki na pewno nie byłaby bohaterska. Mimo wszystko lepiej jest być po drugiej stronie szyby, ale definitywnie nie jako kierowca. W tym mieście wynajmowanie własnego auta jest absurdem, lewostronny ruch i ślimacze tępo wykończą nawet najlepszego kierowcą. A zniecierpliwiony przyjezdny to najgorsze stadium turysty. Wtedy najlepszym rozwiązaniem jest do przesady popularny double truck. Spojrzeć na wszystko z góry jest o wiele wdzięczniejszym uczuciem niż przepychanie się łokciami taką Oxford Street, gdzie każdy chce wszędzie dojść pierwszy. Jazda tym autobusem przynosi wiele frajdy, szczególnie jeśli nie wiesz gdzie on zmierza i co za chwilę może się zdarzyć. A zdarzyć może się dużo. Jadąc na samej górze czujesz się jakbyś miał zderzyć się ze wszystkimi przejeżdżającymi pojazdami. Ale to tylko złudzenie. Trochę jak w książce o przygodach tego śmiesznego czarodzieja.

Kiedyś Andy opowiadał, że zostanie taksówkarzem w tym mieście to poważne wyzwanie. Przyszły taryfiarz musi mieć mapę Londynu w głowie, nie ma czasu na żadne GPSy. Traffic jams? Spokojnie, osoby prowadzące czarne karawany mają na to swoje patenty, znają wszystkie skróty. Jeśli wsiądziesz i zapytasz „ gdzie zjem najlepsze śniadanie?” to taksówkarz może mieć całkiem spory problem, ale prawdopodobnie zawiezie Cię do bardziej popularnych miejsc w Londynie, w których kolejki nie są najkrótsze jak w np. Micky’s Fish and Chips. Ale czego nie robi się dla nowych smaków? W większości lepszych barów ryba i frytki podawane są w papierze imitującym gazetę, dawniej głównie wydawano je na wynos, stąd ten zwyczaj. W sumie to oprócz fish’n’chips nie zjadłam w Anglii nic zaskakującego, przecież jak długo można jeść tosty z dżemem i zimne mleko? Definitywnie bardziej wolę sałatę niż jakieś ciężkie mięso. Tradycyjne obiady Brytyjczycy robią głównie z wołowiny i baraniny, z dodatkami nerek, kiszek czy jagnięciny- stąd bierze się stereotyp o niesmacznych daniach w tym państwie.

Londyn to nie tylko Buckingham Palace, London Eye czy ten cholerny Big Ben. Milion razy każdy z nas widział te budowle na zdjęciach. Zastanawialiście się będąc kiedyś w innym mieście, aby nie wyciągać mapy przez chociażby dwie godziny i spróbować się zgubić? Zapuszczenie się w nieznane uliczki, próba odkrycia czegoś nowego, zupełnie przypadkowo może stać się niesamowitą przygodą. Natural History Museum, RipleyTate Modern? Nie? Lepiej obściskiwać się z figurami woskowymi imitującymi Obamę, zasiąść za sztucznym biurkiem i przez chwilę poczuć się ważnym? A może uścisnąć plastikową dłoń księżnej Dianie












Zaślinione wielbłądy



Sześcioletnie dziecko ubrudzone lodami cytrynowymi mówiące do kuli brzucha, zafascynowane wszystkim co zobaczy. Jak zapamiętać każdy szczegół? Za oknami autokaru ciągle zmieniające się obrazy; brudna rzeka, ruiny jakiegoś miasta, ogromne budowle, ciemne korytarze,  dwa śliniące się wielbłądy. Nie dość, że Igor nie mógł niczego obejrzeć, to  na pewno było mu bardzo ciepło w środku mamy. W dodatku nic nie pamięta. Każda próba relacjonowania młodszemu bratu rzeczywistości kończyła się frustracją. Nic nie było zrozumiałe, przytłaczająca różnica kultur, inna mentalność. Nieświadomość. Bardziej potrafiłam zrozumieć niezadowolonego dromadera usiłującego odgryźć mi dłoń niż ubrane na czarno kobiety, brodatego mężczyznę zagarniającego pomidory nogami czy dzieci i bydło kąpiące się w tej samej wodzie. Zdziwienie Egipcjan na widok niebieskich oczów czy jasnych włosów też było mi obce, przecież to takie naturalne?

Gdybym wiedziała, że jakiś czas później podróżowanie stanie się jedną z moich pasji to zamiast bez celu pedałować na komunijnym rowerze zapewne zajęłabym się fotografią dużo wcześniej. Z każdego kolejnego wyjazdu wracam bardziej świadoma niezwykłości świata. A ty? Jeśli czujesz się onieśmielony, ba obawiasz się teraźniejszości, która jest trochę inna od tej, w której żyjesz już teraz możesz bez smutku nacisnąć czerwony krzyżyk z prawym górnym rogu. 


" Fotografia staje się więc dla mnie dziwacznym medium, nową formą halucynacji: 

fałszywą na poziomie postrzegania, prawdziwą na poziomie czasu. Halucynacją

umiarkowaną, w pewnym sensie skromną, podzieloną, szalony obraz, 

ocierający się  o rzeczywistość." Roland Barthles